Listy

Przeczytaj wyjątkowe felietony od Kasi Miller

Spotkaliśmy się:
Wybierz miasto

POROZMAWIAJMY

13.11.2017

Witajcie! Jestesmy po pierwszym spotkaniu z cyklu “Porozmawiajmy o wnętrzu”, które odbyło się w Warszawie.
Dziekuję za wszystkie listy, które przysłali do mnie wcześniej internauci. Wyróżniał się w nich temat samoakceptacji i tego jak ją uzyskać. O tym więc rozmawialiśmy, z aktywnym współuczestnictwem widzów on-line.

Bez samoakceptacji smutno sie żyje. Smutne jest też to, że wciąż tak wielu rodziców stosuje wobec dzieci głównie ostre nagany, nakazy, straszenie, negatywne oceny jako najcenniejsze “narzędzia wychowania”. Nie mówiąc juz o tym, że ciagle jeszcze słychać głosy pozwalajace bić dzieci. Czarna pedagogika ciągnie się za nami od dawna. Rodzice jej poddawani często automatycznie, bez złej woli, powtarzają ją wobec własnych dzieci. Więc sporo ludzi żyje w stanie nieakceptowania siebie. Niektórzy uważają to za dopust boży i “jakoś dzielnie ciągną”. Dla innych, na szczęście, taka autodiagnoza odzywa się dzwonkiem alarmowym: “nie chcę tak żyć, bo sie męczę, tylko co z tym zrobić?”.

Odpowiadam, że najpierw pochwalić siebie za szczerość i uczciwość wobec siebie, bo 1) bez tego do niczego prawdziwego nie da rady dotrzeć, 2) już w tym momencie zmieniamy styl uwagi skierowanej do siebie z negatywnej, na pozytywną.
Co prawda przykro powiedzieć sobie, że się nie lubię, nie kocham, nie akceptuję. Ale gorzej żyć z tym i udawać przed sobą i innymi, że jest inaczej. Wtedy tzw. para idzie w gwizdek i tylko tracimy masę energii.

Ważna zasada: UCZCIWOŚC WOBEC SIEBIE TO JUŻ DUŻY STOPIEŃ AKCEPTACJI. Nie sztuka lubić siebie w celofanie z kokardką na wynos, prawdziwe przyjęcie siebie nastąpi, gdy pokochasz się z całym swoim wyposażeniem, mocnymi i słabymi stronami, ograniczeniami i zdolnościami, słabością i siłą, sprawczością i bezradnością, osiągnięciami i błędami. Nie jesteś zepsutym mechanizmem do poprawki. Jesteś żywym, wyjątkowym człowiekiem i JUŻ TERAZ jesteś w porządku. Tylko często o tym nie wiesz albo zapominasz. Albo dajesz sobie odebrać to poczucie tzw. umniejszaczom, którzy tylko czekają, żeby komuś trochę krwi utoczyć, a w dodatku wyczuwają, kto jest szczególnie podatny na krytykę.

Żeby zmienić swój stan wewnętrzny trzeba się umówic ze sobą, że chce się to zrobić, a potem stosować różne pożyteczne procedury. Niektóre pracochłonne, a inne bardzo przyjemne. Potrzebna jest globalna zmiana NASTAWIENIA oraz MYŚLENIA. Tak jakbyś zawróciła samochodem w innym kierunku, bo już wiesz, że dotąd jechałaś w złym. Pamiętaj, że to TY zawsze trzymasz kierownicę. Ale możesz korzystac z map i zasięgać języka (choć nie wszyscy pokażą nam dobra drogę, bo jej sami nie znają).

Najpierw naucz się zauważać negacje, którymi siebie karmisz. Te wszystkie: “O ja idiotka, znów zapomniałam. Ja to mam zawsze pecha. Jak zwykle wybrali kogo innego. Nic mi nie wychodzi. Jestem beznadziejna”, itd. itp. Nie chce mi się tego wyliczać, bo mi od tego niedobrze, a wyszłaby pewnie gruba książka. Znacie to? Dla swojej świadomosci zapisujcie to sobie przez jakiś czas. Przestraszycie się. I dobrze - tego warto się przstraszyć i zdać sobie sprawę: Co ja sobie robię?

Dalej. Za każdym razem, gdy złapiesz się na negacji, pochwal sie, że się na niej złapałaś, (a nie gań za to, że znów ją produkujesz).
Potem – przeproś się za te szpile, które sobie wbijasz i zamień jedną negację na 5 afirmacji. Zawsze. Masz przestawić swój umysł na tworzenie nowych połączeń. Nie jeden na jeden, tylko jeden na pięć. Jasne?

Wiele dobrych tekstów na temat jak pracować z afirmacjami znajdziesz w Internecie. Zmiana myślenia o sobie nie ma polegać na tym, że “zrobimy” sobie same dobre uczucia, to byłaby groza. Smutek, gniew czy żal potrzebne są nam tak samo jak radość, rozkosz i zachwyt. Ważne, żebysmy przestali się bać, że się czasem boimy, łudzić, że zawsze wszystko mogłoby się udać albo, że wszyscy nas będą lubić...

Wszyscy składamy się z cudów, ale z ułomności i nijakości również. Przytoczę Wam jeszcze kilka wypowiedzi dziewczyn i kobiet, którymi poprawiają sobie samoakceptację:

Ania, 27 lat - dobry feedbeck od innych, fajny ubiór i makijaż,
Anna, 51 lat - uśmiecham się do siebie samej, jestem uważna na swoje potrzeby, daję sobie prawo do tego, czego chcę,
Monika 44 lata - czytam artykuły i książki, kocham moją pracę i czuję się w niej spełniona, jestem zaradną mamą - poczucie, że dzieci mogą na mnie liczyć daje mi moc, stawiam światu i innym ludziom granice,
Kinga 39 lat – pracuję, aby być niezalezna i dobrze żyć,
nie daję się obrażać, jestem konsekwentna w realizacji moich pomysłów,
Klaudia 43 lata - myślę o moich mocnych stronach, przypominam sobie komplementy, dbam o siebie, pamiętam przyjemne momenty mojego życia, uprawiam pozytywne myślenie,
Gośka 52 lata – afirmacje, literatura fachowa, terapia,
Sylwia 32 – dbam o samorozwój, robę ciekawe rzeczy, słucham muzyki, uprawiam gimnastykę, spotykam sie z przyjaciółmi, angażuję sie w pracę, mam bliskie relacje z dziećmi, dbam o ubiór i fryzurę,
Agnieszka 28 lat – rano witam sie w lustrze: jestem super, przypominam sobie, co zrobiłam dobrze, przywołuję chwile i zdarzenia, kiedy czułam się sobą – zadowoloną, pozwalam sobie na odczuwanie emocji “no to sobie popłaczę’, “teraz jestem wściekła”, “a teraz jestem szczęśliwa”, rozmowa ze sobą,
Amelia 26 lat – spotykam się z przyjaciółmi, którzy mnie lubią, myslę o pracy, którą ja lubię, kupuje nowe ubranie,
Renata 31 lat – kąpiel, dobry balsam do ciała, ćwiczenie dobrych mysli i wybaczanie sobie, chwalenie się za osiągnięcia, fryzjer, dobry, nowy ciuch, spotkanie z koleżanką na pogaduchy,
Basia 39 lat - dobre mówienie do siebie, że jestem mądra, ładna, zgrabna, zadbany makijaż ubiór i fryzura, sprawianie sobie drobnych przyjemności, nietraktowanie siebie śmiertelnie poważnie, niewierzenie w negatywne rzeczy, które mówiła o mnie moja rodzina, ani w to, co mówi moja głowa, śmiech, realizacja powoli a pewnie moich celów- widzę, że mogę i że umiem. Skupienie się na sobie a nie na innych.

Życzę Wam jak najradośniejszej samoakceptacji! Czekam na Wasze listy! Następne spotkanie w Poznaniu.

Czy będziesz śpiewać w święta?

21.12.2017

„Driving home for Christmas” … słyszycie tę melodię? Ten głos welurowo ochrypły, czuły, męski… Chris Rea wiezie naszą tęsknotę, nadzieje, marzenia swoim samochodem do domu… Jest oczywiście mnóstwo pięknych, melodyjnych hitów bożonarodzeniowych, są nasze kolędy, jest „White Christmas”…
Ale mnie w duszy śpiewa „Driwing home for christmas”. W tym prościutkim tekście i w tym kołyszącym rytmie słyszę pragnienie dziecka i dorosłego jednocześnie…
Dorosły: Skądś wracam, nie było mnie długo w domu.Muszę pracować , muszę odjeżdżać, ale też chcę,potrzebuję czasem, może często, być daleko, gdzie indziej, zostawić DOM.
Trzeba umieć odjechać by móc WRACAĆ.

Dziecko: Przeżywa zimowe Święta Bożego Narodzenia jak cud. Jest dużo mniejsze od choinki. Jej strój , światła i lampki są jak z bajki, która przyszła do domu.
W mojej dziecięcej bajce świątecznej ubieraliśmy choinkę z Tatą. Uważał, że musi być biała i mnie to zachwycało i absolutnie przekonywało.Robiliśmy od paru dni przed Wigilią białe gwiazdki plecione misternie z kupowanych ,przyciętych papierowych wstążek.Bombki były wyłącznie srebrne , łańcuchy i jeżyki też. Na końcu wieszaliśmy w wielkim skupieniu długie srebrne włosy z cynfolii. Spływały z gałęzi i dzrzewko jakby ulatywało.

Bardzo lubię rozmowy ze znajomymi i obcymi: Co u Was je się w Wigilię?

Bardzo nie lubię stanu wielu moich pacjentów po świętach, kiedy pełni smutku, złosci, zawodu opowiadają np : Dostałam od ojca zegarek. Ucieszyłam się . Ale tylko przez chwilę bo usłyszałam , że daje mi ten zegarek .żebym wiedziała jak czas ucieka a ja wciąż bez męża. Albo : Mama jak zwykle zrobiła kupę żarcia. Sama . Narobiła się i wmuszała wszystkim na siłę. Ojciec przyszedł spóżniony i pijany, wszyscy udawali, że wszystko jest w porządku.
Czy można się na to jakoś przygotować ? Może uchronić? Dać sobie do tego prawo?

Ci, kktórzy cierpią, że są sami powinni tego posłuchać.

Pomyślmy gdzie i z kim i jak naprawdę CHCEMY święcić. I co ?
Spotkanie całej . rzadko widywanej rodziny? Biesiadę? Duchowe wyciszenie i skupienie nad TAJEMNICĄ? Wolne od pracy dni odpoczynku?Zryw sprzątania, czyszczenia, kupowania, gotowania? Nadzieję na pogodzenie, wybaczenie , dogadanie się ?Wyjazd w ciepłe kraje,żeby się trochę ogrzać?

Jedni z nas lubią, żeby co roku było tak samo bo wtedy jest bezpiecznie, tradycyjnie, swojsko . Można się z góry przygotować …. Inni szukają nowych sposobów- może są w nowej sytuacji życiowej? Może spotkali miłość , a ,może się rozstali? Albo budowali dom lub odbierali mieszkanie i spieszyli się, żeby wszystko zdążyc skończyć i przygotować na CZAS?A może ktoś nowy przyszedł na swiat?

Może mamy z dotychczasowych świąt cudne wspomnienia a może bolesne… Najpewniej - różne.

Jakikolwiek by ten czas dla nas nie był porusza nas to, że się zbliża…Trudno nie zauważyć Mikołajów , przecen, nawoływania do wydawania pieniędzy z powodu niebywałych okazji. Można się zezłościc na nachalną reklamę : kiedyś było zupełnie inaczej…Można się ucieszyć wybierając prezenty dla ludzi ulubionych. Przygotowywać śpiewniki dla uczestników świątecznych spotkań. Można się namęczyć lub entuzjazmować gotując lub zwolnić się z tego zamawiając pyszności z cudzej ręki. Ile wersji. Ile mozliwości ? Chaos to czy wolność ? Ja wybieram tę drugą opcję.

Kochani, bądżmy świąteczni po swojemu, jak nam w duszy śpiewa …
Życzę serdecznie,żeby śpiewało…

Katarzyna Miller

Dywagacje noworoczne

12.01.2018

Kochani!

Jesteśmy o rok starsi ale czy o rok mądrzejsi? Mamy taką nadzieję, prawda?

Coś się kończy a coś zaczyna lub może zacząć. I ufamy lub pragniemy żeby nowe było lepsze. Może to tylko iluzja, bo przeciez wszystko jest ciągle takie samo. Ale jednak ci astrologowie od niepamiętnych czasów czytają z ruchów gwiazd i przepowiadają różne zmiany. Czasem nawet celnie. I, z drugiej strony, wiemy, że nic nie jest ciągle takie samo.

Czytamy więc horoskopy, niektórzy po kryjomu, trochę wstydliwie. Chcemy, żeby jakś Siła Wyższa zapewniła nas, że wszystko będzie w porządku: że miłość przyjdzie lub nie odejdzie, że zdrowie nie zawiedzie, że finanse to już naprawdę okrzepną… A oni nam zwiastują, że niektóre dni będą ekstra, a inne kiepskie… Czy ktoś z Was to kiedyś sprawdzał? Bo ja po prostu nie pamiętam tych dat i żyję sobie potem jak leci.

Lubię owo „z jednej i z drugiej strony”. Jestem zodiakalną Wagą i ciągle tak patrzę na rzeczywistość - widząc jedność przeciwieństw. I noworocznie pobudza mnie myśl, żeby tak zrobić coś nowego, innego… Może sztukę napisać?

Napiszę - będzie fajnie, nie napiszę - nic się nie stanie.

Już od wielu lat niczego sobie nie obiecuję i do niczego się nie popycham. Będąc jeszcze w szkole zauważyłam, że zeszyty prowadzone czysciutko przez pierwsze dni i tak później przestawały takie być. I nie robię specjalnego sprzątania na święta. A sylwestra w tym roku spędzilismy w dresach na kanapie ogladając „Ranczo”. Zażyczyłam sobie na prezent (i dostałam) 10 sezonów. Zostało nam jeszcze 50 odcinków mniam mniam.

Mnóstwo ludzi sobie planuje i przyrzeka: od nowego roku uczę się języków, idę na siłownię, będę regularnie chodzić na basen, rzucam palenie, zrzucam kilogramy itd. Jeśli przy tych postanowieniach występuje „muszę” i „powinnam”, nie rokuje to efektów. Bo to nie Wewnętrzne Dziecko ma na coś nowego i fajnego ochotę, tylko upierdliwy Wewnętrzny Rodzic napomina : no, już najwyższy czas wziąć się za siebie!!!

Jeśli dotąd nie wziąłeś się za siebie w tej sprawie, to Nowy Rok niewiele pomoże. Jeśli czegoś chcemy naprawdę, robimy to JUŻ. Np. zaczynamy w środę w marcu, a nie od poniedziałku, od pierwszego albo od Nowego Roku. A najfajniejszego sylwestra można przeżyć w sierpniu na jeziorze, bo zebrała się cudna grupa ludzi i bawiła jak nigdy.

Rozumiem też wagę rytuałów i tradycji, a także ich ciepły bezpieczny, duchowy sens i urok, choć mają coraz mniej starej treści i duchowego znaczenia, przepoczwarzając się w coraz potężniejszy biznes.

A czas nie był jeszcze nigdy tak szybki. Póki go mamy, czyli póki jesteśmy, żyjmy. Jak nalepiej potrafimy. Korzystając z naszych zasobów, których nam Bozia nie poskąpiła.

Moja 85 letnia znajoma zaczęła właśnie być pisarką. Pisze już drugą książkę o przeszłości swojej rodziny. Pisze cudnie, pięknym polskim językiem, który zaczyna zanikać. (Proszę niech nie zanika! Wspaniale, że uczymy się cudzych języków, ale szanujmy też własny). Z tej opowieści zostanie mi obraz dworu jej dziadka pod Lwowem, w którym przy wspólnym stole biesiadnym, a potem przy preferansie, zasiadali wspólnie ksiądz katolicki, unicki, pop oraz zarządca Niemiec i gospodyni Ukrainka. I w niczym im to nie przeszkadzało.

Życzę Wam i sobie ZGODY.

Zadanie na wiosnę

26.02.2018

Za oknem nareszcie pełno białego śniegu a ja piszę do Was feieton wiosenny, bo ku wiosnie wyrywają się już nasze serca. Ale nie oprę się też urokowi tego białego pejzażu - tego roku wyraźnie go zabrakło. Więc siedzę przy biurku pod oknem, z rozkosznym widokiem na jaśniejącą blaskiem dolinę. W pokoju widno, za oknem delikatnie buja się na lekkim wietrze gałąź daglezji obsypana puchem, jak porządna świąteczna choinka. Z takim widokiem znacznie milej czekać na wiosnę. Może spod śniegu wychyli się liliowy kurdybanek wilcze łyko… Znacie tę cudną roślinkę? Pierwsze kwiatki wyłażące na wierzch jeszcze zimą…

Parę dni temu ktoś mnie spytał co robię w domu, żeby mi było przyjemnie. Otóż robię to co dzisiaj. Najpierw cieszę się ogromnie, że nadszedł dzień niezaprogramowany. Bardzo pilnuję, żeby takie mieć w kalendarzu pełnym spotkań, wykładów, pacjentów, wyjazdów, deadline’ów. Więc wstaję o której chcę. Zarządzam Dzień Dziecka, czyli bez mycia. Wkładam domowe ciuchy i dywaguję poważnie, czy najpierw śniadanie, czy od razu siądę do kompa do mojego słodkiego grzechu, czyli pasjansa. Łączę się z wszystkimi przodkami, a jeszcze bardziej przodkiniami, które też lubiły to robić. Kiedys kładłam takie śliczne malutkie karty Piatnika, ale laptop wygrał. Mój chłop na swoim kompie gra w takie majongi, gdzie klocuszki spadają na czas i trzeba je łapać jak najszybciej. Ściga się sam ze sobą. Mnie przy pasjansie towarzyszy metafizaczna myśl o tym, jak los daje i odbiera i że czasem chce mi się szukać długo rozwiązań, a czasem wcale.

W garści trzymam kubełek z gorącym mlekiem, kawą i miodem. Cud! Edek mi zrobił! Jakie to pyszne. Nie pozwalają pić mleka, ale ja nie mogę przestać. Zawsze lubiłam. Nawet zupy mleczne. Niestety trzeba wypić póki ciepłe bo wtedy najlepsze, więc dość szybko się kończy. Ale smak zostaje. Jednocześnie słucham sobie muzyki. Przyklejam się i puszczam wciąż to samo, przez dość długi czas. Teraz płyty serii „Siesta - Muzyka Świata” według wyboru Marcina Kydryńskiego. W szufladce trzymam dziecięcy kalejdoskop. Taką rurkę z lusterkiem na dnie, gdzie przy kręceniu układają się śliczne wzory z paru kolorowych szkiełek. Jakiś geniusz to wymyślił.

Kiedy przyjdzie wiosna, (bo przyjdzie) będę oglądała żywe kwiatki i słuchała zywych ptaków siedząc na tarasie z tym mlekiem z kawą (lub czasem z czekoladą - też cholernie dobra!) Potem zrobię ćwikłę i ugotuję zupę warzywną. Normalnie dość rzadko gotuję. Wieczorem przyjadą znajomi i posiedzimy przy kominku. Większą część dnia będę się pętać od książki do kuchni, potem do pasjansa, a potem trochę poleżę…

Jeśli już macie dość czytania tego tekstu zastanówcie się, kochani, dlaczego? Nudny? A sami umiecie się tak ponudzić? Czy sami dbacie o to, żeby czasem NIC NIE ROBIĆ?
Zadaję Wam to na wiosnę! Żebyście się tak zapatrzyli i skupili, żeby zobaczyć, jak listki się rozwijają… Żeby w Was zaczęło być coraz cieplej, ciekawiej, żeby kwitło nowe i stare, bo i jedno i drugie jest potrzebne. A najbardziej potrzebne jest nam bycie… ze sobą.
Takie dni, takie chwile pomagają, żeby wszystko, co pośpieszne i niekoniecznie nasze własne ułożyło się w spokoju i w naszym porządku.
Kochani, trzymajcie się swojego porządku!